Utoną we łzach swoich matek

Jakie zjawiska mogą zagrozić stabilnej przyszłości naszego globu?

Ostatnio dużo mówi się o wszędobylskim plastiku, który zbytnio panoszy się po całej ziemi. Mówi się o topniejących lodowcach, wymierających pszczołach, pożarach trawiących całe połacie leśne i sięgających granic wytrzymałości temperaturach. Ale prócz klęsk naturalnych czyhają na nas również inne niebezpieczeństwa.

11 września 2001 r. stał się symbolicznym początkiem nowej ery, czasu strachu przed terroryzmem. Oczywiście zamachy terrorystyczne zdarzały się już wcześniej, ale był to pierwszy przypadek na taką skalę. Płonące wieże World Trade Center stały się cezurą pomiędzy czasem, w której fanatyczni wyznawcy Islamu byli zagrożeniem jedynie na Bliskim Wschodzie, a momentem, w którym zaczęli wdrażać swoje działania również na terenie USA oraz Europy. Jak doskonale wiemy, było to pierwsze, ale nie ostatnie wydarzenie tego typu, co w rezultacie doprowadziło do intensyfikacji obawy Zachodu przed Muzułmanami. Kilka lat po 2001 r. powstało ISIS, organizacja terrorystyczna znana również jako Państwo Islamskie. Ten quasi-kraj wsławił się nie tylko atakami, ale również transmisjami egzekucji, w czasie których w brutalny sposób pozbawiani byli przedstawiciele cywilizacji Zachodu. Pech chciał, że w momencie największej aktywności ISIS nastąpił kryzys migracyjny. W wyniku wielu konfliktów trawiących Bliski Wschód oraz Aftykę Północną drastycznie zwiększyła się liczba wniosków o azyl składanych do znacznej większości państw europejskich. Ze względów humanitarnych nie można było odmówić zaoferowania schronienia uchodźcom, jednak społeczeństwo podchodziło do tego typu decyzji z dużą ostrożnością. Wiadomo, że nie każdy uchodźca jest terrorystą, ale co stanie się, jeśli w tłumie stu osób przekraczających granice znajdzie się choćby jeden fanatyk?

Problem z  bliskowschodnimi imigrantami wyjątkowo odcisnął swoje piętno na Szwecji. Ten wyjątkowo tolerancyjny kraj od lat stanowi bezpieczną przystań dla szukających azylu uchodźców. Problem w tym, że ta gościnna polityka kraju sprawiła, że w samym 2015 r. wpłynęło 160 000 wniosków o azyl, a nielegalnie na terenie kraju może przebywać nawet do 50 tysięcy osób. Gdy w 2017 r. doszło do pierwszego ataku terrorystycznego wszyscy zdali sobie sprawę, że to, czego wszyscy się obawiali właśnie się ziściło, a co gorsza, jeden śmiałek może pociągnąć za sobą wielu naśladowców. Trzeba z tej sytuacji znaleźć rozwiązanie. Pytanie, jak to zrobić.

Książką, która wyrosła na kanwie tych zdarzeń jest okrzyknięta szwedzkim wydarzeniem roku 2017 r. powieść Utoną we łzach swoich matek Johannesa Anyuru – dystopijna wizja Szwecji, która pogrąża się w islamofobicznym ustroju totalitarnym.

Anyuru zupełnie jak Hitchcock zaczyna od trzęsienia ziemi. Bierzemy udział w ataku terrorystycznym na księgarnię, w której właśnie odbywa się spotkanie z autorem komiksów, który na łamach swoich publikacji wyśmiewał się z Islamu i w karykaturalny sposób przedstawiał wizerunek Mahometa (co oczywiście jest aluzją do ataku na francuski tygodnik satyryczny Charlie Hebdo). Sam zamach obserwujemy oczami Nour, dziewczyny obwieszonej ładunkami wybuchowymi, której rola w całej akcji polega na streamowaniu obrazu zdarzenia w internecie. Z jednej strony obserwujemy atak, z drugiej – zachowanie dziewczyny, która zdaje się cierpieć na zaburzenia pamięci oraz tożsamości.

Okazuje się, że bohaterka cierpi na schorzenie umysłowe, pewien rodzaj schizofrenii. Jest ona bowiem święcie przekonana, że pochodzi z przyszłości i że w jakiś niewytłumaczalny sposób znalazła się w ciele pochodzącej z Belgii Anniki, dziewczyny, której zupełnie nie zna i z którą nic ją nie łączy. Na potwierdzenie swoich słów, jest w stanie zaprezentować niezwykle szczegółowy obraz Szwecji przyszłości: kraju, w którym ci, którzy nie są w stanie podporządkować się wizji Szwecji, skazywani są na wykluczenie, a w przypadkach skrajnych – izolację.

Anyuru w swojej opowieści nieustannie manewruje pomiędzy „teraz” i „później”. „Teraz” to świat terroryzmu, więzień o zaostrzonym rygorze, ostrożności, ale nie paranoi. „Teraz” to moment, w którym Szwecja dopiero się zastanawia, jak rozwiązać problem masowych imigracji i jakie mechanizmy wdrożyć, by więcej ataków się nie powtórzyło. Ten moment relacjonowany jest przez reportera (również Muzułmanina), który odwiedza w szpitalu Annikę-Nour i na jej wyraźne życzenie ma spisać jej historię. Z każdym kolejnym spotkaniem więź się zacieśnia, a on sam zaczyna coraz silniej zastanawiać się nad interpretacją opowieści dziewczyny. Bo choć opowieść ta stanowi wytwór wyobraźni chorej psychicznie terrorystki, to jednak możliwość ziszczenia się tej wizji zdaje się na tyle prawdopodobna, że aż niepokojąca.

„Później” to wariacja na temat wszelkiego rodzaju gett i obozów. Z opowieści Nour dowiadujemy się jak jedno wydarzenie może wpłynąć na losy państwa i diametralnie zmienić bieg historii. Szwecja przyszłości to kraj diametralnie inny od dzisiejszej tolerancyjnej ostoi wszelkich „wyrzutków”, to państwo stawiające na kontrolę, w którym jeśli ktoś nie pasuje od narzuconego z góry schematu, skazywany jest na alienację. Anyuru tworząc tę wizję posłużył się wzorem, który w historii występował wielokrotnie w każdym systemie totalitarnym, a chyba najbardziej znany jest z niezwykle radykalnej implementacji w czasach II Wojny Światowej. Hitler nie był jednak pierwszym, który uwierzył w mit wyższości jednej rasy nad drugą. Swego czasu liderem tego typu rozwiązań był Kościół, który za pomocą inkwizycji czy wypraw krzyżowych wykorzystując przemoc szerzył wiarę.

Utoną we łzach swoich matek rozwiązania stosowane przez Szwecję stanowią jednak nie oręże w rękach najeźdźcy, a mechanizm obronny. Często powtarza się, że najskuteczniejszą formą obrony jest atak i to właśnie w ten sposób zamierza rozwiązać problem szwedzki rząd, zastępując politykę otwartych drzwi systemem totalitarnym. Pomysł na zamykanie wszystkich „odszczepieńców” w jednym miejscu, ograniczanie ich praw czy, w ostateczności, stosowanie bardziej radykalnych rozwiązań, wynika nie z chęci podporządkowania sobie innych, ale z obawy przed nimi. Z braku pomysłu na bardziej „cywilizowane” metody prewencji, państwo poszło po najniższej linii odporu, karząc wszystkich tych, którzy pasują do określonego profilu.

Jedną z ofiar tego systemu jest Nour W przyszłości bohaterka nigdy nie przejawiając zainteresowania terroryzmem ani przesadnego przywiązania do religii, zostaje jednym z trybików tej destrukcyjnej maszyny. Ale nie tylko przyszłość jest dla niej okrutna: tortury, którym była w przeszłości poddawana Annika podczas pobytu w więzieniu odcisnęły na niej piętno w postaci choroby psychicznej. Anyuru poruszając temat przemocy stosowanej wobec więźniów zrobił to, co zupełnie nie wyszło w przypadku Hashtagu Mroza: stworzył on spójny portret osoby cierpiącej na schizofrenie, której opowieść (choć z założenia fikcyjna – wiemy, że nie istnieje możliwość podróżowania w czasie) jest na tyle dokładna i prawdopodobna, że z czasem zaczynamy się zastanawiać, czy faktycznie nie jest ona przybyszem z przyszłości.

Anyuru nie odpowiada na to pytanie, jest on zupełnie bezstronnym obserwatorem, który zostawia ostateczną interpretację oraz ocenę postępowania bohaterów czytelnikowi. Obie strony konfliktu, zarówno Muzułmanie, jak i Szwedzi, w występują w jego powieści zarówno w roli oprawcy, jak i ofiary. W książce nie znajdziemy wyraźnego przepisu na to, co zrobić, jakie mechanizmy uruchomić, by w porę zatrzymać szerzącą się falę nienawiści. Autor podpowiada nam jednak, że przyszłość z której rzekomo pochodzi Nour nie jest pewnikiem i to od naszego postępowania zależy to, czy faktycznie wizja ta się ziści. Czasami jedno, małe wydarzenie, jedna pochopnie wydana decyzja może mieć bowiem wpływ na dalszy bieg zdarzeń i pociągnąć za sobą poważne konsekwencje.

Utoną we łzach swoich matek to książka niezwykle aktualna, którą powinien przeczytać każdy. I choć nie znajdziemy w niej trzymającej w napięciu akcji, to jednak wizja dystopijnej Szwecji jest na tyle intrygująca i przerażająca, że nie sposób się oderwać od lektury, a cała historia zostaje w czytelniku na długo. Tak jak wspominałam, nie znajdziemy w niej złotej recepty na rozwiązanie jednego z poważniejszych problemów trawiących współczesne społeczeństwo, ale opowiedziana w niej historia może stanowić punkt wyjścia do wielu poważnych dyskusji. Problem w tym, byśmy my i ci, od których zależą losy tego świata, chcieli wreszcie do nich przystąpić.

15 myśli w temacie “Utoną we łzach swoich matek

Add yours

Dodaj komentarz

Website Powered by WordPress.com.

Up ↑