Ja, Bona

Historia rodu polskich Piastów przeżywa ostatnio prawdziwy renesans. Po części spowodowane jest to panującą obecnie modą na „słowiańskość”, o czym wspominałam na blogu już wielokrotnie (np. tutaj). Wielu Polaków odkrywa ponownie początki państwa polskiego, poznaje dawne zwyczaje, wierzenia czy sposoby przyrządzania kosmetyków. Innym czynnikiem wpływającym na wzrost popularności dynastii Piastów, jest z pewnością twórczość Elżbiety Cherezińskiej, której powieści historyczne cieszą się dość dużą popularnością. Innym, nieco mniej chlubnym przyczynkiem do popularności średniowiecznych władców, jest emitowana przez TVP 1 Korona królówI choć telenowela spotkała się z dość chłodnym przyjęciem, to jednak wciąż losy króla Kazimierza Wielkiego śledzi wiele widzów, którzy wczuwają się w prezentowane na ekranie losy ostatniego Piasta, który zasiadł na polskim tronie.

Paradoksalnie, wyjątkowo podatne na ten historyczny trend są… kobiety. Nie ma się tutaj czemu dziwić, ponieważ to właśnie do nich skierowana jest większa część tego typu treści – również tych zagranicznych. Niezwykłą popularnością cieszą się takie seriale, jak The Crown czy Victoria (wcześniej była też Dynastia Tudorów), o książkach Philippy Gregory czy filmowych adaptacji życia królowej Elżbiety I nie wspominając. Co więcej, kilka lat temu serca widzów podbiło Wspaniałe stulecie pokazujące raczej nieznany nam, Polakom, wycinek z historii Imperium Osmańskiego. Widząc, jak Anglicy i Turkowie dumnie eksploatują swoją historię i jak zgrabnie fabularyzują życie swoich władców (zwłaszcza królowych), czujemy pewną zazdrość… i słusznie, ponieważ w Polsce niechętnie ekranizujemy czy przelewamy na karty powieści historię naszego kraju. Do tej pory wśród powieści historycznych prym wiedzie napisana w XIX w. Sienkiewiczowska Trylogia (wraz w filmami Hoffmana, z których najnowszy pojawił się pod koniec lat 90.) oraz Krzyżacy. Całe szczęście trend ten zaczyna stopniowo ulegać zmianie.

Chyba najpopularniejszą polską postacią historyczną jest (paradoksalnie) Włoszka, Bona Sforza. Postać tej silniej i rządnej władzy kobiety od lat przewija się w kulturze popularnej i choć nigdy nie zasiadła na tronie, wciąż budzi dość duże emocje, znacznie większe, niż gros innych koronowanych głów polskich. Dlaczego? Z jednej strony ta niezwykle urodziwa kobieta przywiozła do skąpanego w mrokach średniowiecza nadwiślańskiego kraju nie tylko włoszczyznę, ale również podmuch panującego wówczas w Italii renesansu.  Z drugiej – za sprawą swojego zaborczego charakteru nieustannie chciała pociągać za sznurki na dworze, przez co zalazła za skórę wielu ówczesnym możnym, w tym nawet własnemu synowi. I choć przez całe życie zabiegała, by to właśnie Zygmunt August zasiadł na tronie, to nie sposób odnieść wrażenia, że najchętniej widziałaby na tej pozycji samą siebie.

Nic więc dziwnego, że losy tej obdarzonej niezwykłą inteligencją intrygantki pociągały wielu twórców. W latach 80. Bona otrzymała własny serial telewizyjny, który cieszył się ogromną popularnością i którego odcinki do dziś są powtarzane w telewizji publicznej. Kilka lat temu na rynku ukazała się publikacja Kamila Janickiego, która choć nazywała się Damy złotego wieku. Historie prawdziwe skupiała się przede wszystkim na Bonie i nie sposób odnieść wrażenia, że pozostałe bohaterki (m.in. Barbara Radziwiłłówna czy królowa Anna) pojawiły się na kartach tej książki zupełnie przy okazji.

Bona powróciła również w najnowszej książce Janiny Lesiak. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą niezwykle płodną autorką, która wydała na świat już takie powieści jak: Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej (bohaterką jest Cecylia, żona Władysława IV), Jadwiga z Andegawenów Jagiełłowa. Album rodzinnyMiłosna kareta Anny J (chodzi o Annę Jagiellonkę) oraz Dobrawa pisze CV. 

Patrząc po tytułach tych powieści, po pozycji Ja, Bona nie spodziewałam się zbyt wiele. Tym bardziej, gdy po otwarciu dość cienkiej książki moim oczom ukazała się czcionka dość dużych rozmiarów. Zastosowanie takiego zabiegu zwiastuje bowiem jedną z trzech opcji: albo książka przeznaczona jest dla dzieci, albo dla osób starszych, albo wydawnictwo w ten sposób chce zwiększyć objętość książki. Poza tym na kartach powieści występowała podejrzanie duża ilość wykrzykników, co poniekąd zwiastowało wstrząsające doznania stylistyczne podczas lektury tej książki. Machinalnie założyłam, że jest to powieść adresowana do pań w średnim wieku (50+), o obniżonych wymaganiach względem poziomu czytanej literatury, które w dodatku są fankami Korony królów. 

Czy maiłam rację?

I tak, i nie.

Janina Lesiak zaskoczyła mnie bowiem podejściem do opisania historii Bony. Nie przedstawia jej historii w sposób chronologiczny (jak to np. zrobił Janicki), ale skupia się na zaprezentowaniu wspomnień, przez które prowadzi czytelnika od skojarzenia do skojarzenia. Punktem wyjścia dla opowieści jest wypadek królowej, która niefortunnie spadając z konia poroniła i tym samym raz na zawsze zaprzepaściła możliwość wydania na świat „zapasowego” następcy tronu. To właśnie ten moment rozpoczyna opowieść o kobiecie, której aspiracje były znacznie większe, niż możliwości.

Autorka zaskakująco dobrze maluje na kartach swojej powieści niejednoznaczny portret bohaterki. Z jednej strony pokazuje ją jako osobę nad wyraz zaradną i przedsiębiorczą, która z łatwością odnajdywała się w realiach polskiej polityki i dworskich układów. I choć dziś nas taka postać rzeczy nie dziwi, to wówczas rola kobiety była mocno ograniczona i większość z królewskich żon raczej wykazywała średnie zainteresowanie sprawami, które zarezerwowane były dla mężczyzn. Stąd też ta nadmierna ciekawość Bony i chęć ingerowania w sprawy państwowe była odbierana jako coś niespotykanego, choć nie da się ukryć, że za sprawą swojej silnej i nieugiętej osobowości oraz wysokiej inteligencji, była ona w stanie zjednać sobie zwolenników. Jednak to pragnienie władzy spowodowało pewne… defekty w życiu rodzinnym królowej. Lesiak opisuje, że choć królowa doczekała się pięciorga dzieci, to jednak dbała o losy jedynie pierworodnej córki Izabeli oraz jedynego syna Zygmunta Augusta. Trzy najmłodsze córki traktowała po macoszemu, miała szczególne wrogie nastawienie do Anny, którą uznawała za szczególnie brzydką. Paradoksalnie, to właśnie Annie udało się osiągnąć to, czego tak pragnęła jej matka i 16 lat po śmierci matki została samodzielną królową Polski.

Wróćmy jednak do Zygmunta Augusta. Przyszły następca tronu był oczkiem w głowie matki, która nieustannie ingerowała w życie młodego królewicza. Jej chęć sterowania (manipulowania?) życiem syna doszła do tego stopnia, że ten zaczął ją ostatecznie traktować jak wroga. Gwoździem do trumny było jego małżeństwo z Barbarą Radziwiłłówną, zawarte podobnież z miłości i z pewnością przeciw woli Bony. Ta miała synowi za złe zresztą nie tylko kolejne nietrafione mariaże, ale przede wszystkim jego bezdzietność (spowodowaną, zaskoczenie, chorobą weneryczną). Historia ta nie ma więc szczęśliwego zakończenia, ta niegdyś najważniejsza dama w Polsce zmarła w zapomnieniu w swoim rodzinnym Bari, prawdopodobnie na skutek otrucia.

Cranach the Younger Bona Sforza.jpg

Ja, Bona to niezwykle kompleksowy obraz królowej, skupiający się na ukazaniu najważniejszych wydarzeń z jej życia oraz próbie odtworzenia emocji i motywacji, jakie jej towarzyszyły. To książka, od której paradoksalnie trudno się oderwać. Faktem jest, że autorka nadużywa wykrzykników i stawia je w zdaniach, które powinny kończyć się kropką i szkoda, że redaktor tej książki jednak nie przekonał autorki do zmiany tej koncepcji. Należy również pamiętać, że jest to książka napisana przez osobę, która jest historykiem. To nie jest książka, która przynosi nowe fakty, a jedynie ubiera je w bardziej przystępną formę powieści. Powieść Lesiak powinno traktować się jako punkt wyjścia do dalszych badań, zwłaszcza, że wiele kwestii zaakcentowanych w książce wymaga rozwinięcia.

Czas wrócić do mojego początkowego odczucia, które podpowiadało, że będę miała do czynienia z dość mało wyrafinowaną książką. Całe szczęście autorka mnie zaskoczyła, tworząc wnikliwy i niebanalnie nakreślony portret królowej. Nie zmienia to jednak faktu, że książka ta adresowana jest głównie do kobiet w średnim wieku, które będą mogły łatwo zidentyfikować się z uczuciami bohaterki i zrozumieć jej postępowanie. Język, którym posługuje się autorka również jest dość przystępny, co może stanowić dość dużą zaletę, ponieważ nie każdy czytelnik ceni sobie autorów wspinających się na szczyt stylistycznego Mont Everestu i zdecydowana większość czytelników czyta dla przyjemności i nie ma ochoty męczyć się z zawiłymi tekstami pokroju Ulissesa. Ci, którzy oczekują przystępnej i dość treściwej reprezentantki gatunku historycznej literatury kobiecej, z pewnością nie będą zawiedzeni.

Ja sama z chęcią sięgnę po pozostałe książki autorki, bo z pewnością jej twórczość odpowiada na pragnienie czytelników literatury historycznej prezentującej coś więcej, niż pochodząca sprzed dwóch wieków Sienkiewiczowska Trylogia. 

21 myśli w temacie “Ja, Bona

Add yours

  1. W 100% książka nie jest dla mnie ale mimo wszystko recezje fajnie się czytało. Uważam że nie ma złych książek, tylko trafiają do złych odbiorców. 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz

Website Powered by WordPress.com.

Up ↑